czwartek, 25 maja 2017

Polska #7 - Milicz

Cześć Wam! :)
Na dzisiaj zaplanowałam napisać do Was post o miejscu, do którego wybrałam się na ostatni weekend. Jak widzicie po tytule, jest to Milicz.
Milicz - miasto w Polsce, w województwie dolnośląskim, leżące nad rzeką Barycz, w dolinie Baryczy. Mieszka tam 12 tysięcy osób, a powierzchnia Milicza wynosi 13,5 km2.
Pojechałam do Milicza na dwa dni, z jednym noclegiem. Choć w sumie to spałam w hotelu pod Miliczem. Na miejsce dojechaliśmy po południu i po zjedzeniu obiadu pojechaliśmy na wycieczkę rowerową (bo taki był główny cel wyprawy). Od rozpoczęcia przejażdżki do jej zakończenia otaczały nas piękne krajobrazy przyrody, o czym zaraz opowiem dokładniej.
  Na początku jechaliśmy przez zwyczajne wioski. Otaczały nas krowy i konie, wszędzie pola i świeża trawa. I ten zapach naturalnej świeżości w powietrzu... wspaniały, nie poczułabym tego w żadnym zakątku Wrocławia (nie mieszkam w samym Wrocławiu, ale bardzo blisko). Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie w Grabownicy, którą otaczają już Stawy Milickie i Park Krajobrazowy Dolina Baryczy. Zrobiliśmy tam postój, aby wejść na Wieżę Niebieskich Ptaków, czyli na wieżę obserwacyjną. Z góry doskonale widać Staw Grabownica. Widać, że woda jest tam naprawdę czysta, gdzieniegdzie można zobaczyć nawet małe wysepki porośnięte bujną roślinnością. A do tego jeszcze łabędzie i przelatujące nad trzcinami czaple...to wszystko sprawia, że cały obraz z wieży wygląda naprawdę malowniczo. Potem znowu przejechaliśmy kilka wsi aż dotarliśmy do lasu, w którym jechało się tuż przy brzegu jednego ze stawów, a klimatu dodawało kumkanie żab i piękna zieleń.
Stamtąd niedaleko już do gminy Krośnice, która moim zdaniem jest naprawdę bardzo ładna, mimo że mała. Działa tam kolej wąskotorowa połączona między innymi z Miliczem. Następnie pokonaliśmy kilka kilometrów drogami wokół pól i mniejszych lasków, i byliśmy już z powrotem w hotelu.
Łącznie pokonaliśmy ponad 20 km, po powrocie byłam więc bardzo zmęczona, ale jednak zadowolona, bo udało mi się zobaczyć trochę naprawdę fajnych miejsc.

  Na drugi dzień musieliśmy bardzo wcześnie zjeść śniadanie I opuścić nasz hotel, ponieważ odbywały się tam komunie. Ale to nie znaczy, że gdzieś jeszcze nie pojechaliśmy. Wręcz przeciwnie! Postanowiliśmy zrobić sobie przehcadzkę po Miliczu, już bez rowerów. Rodzice zostawili samochody na rynku I najpierw poszliśmy zobaczyć słynna w Miliczu Aleję Gwiazd Siatkówki. Ja akurat jestem zafascynowana tym sportem. Jednakże moim zdaniem nawet ten, którego siatkówka w ogóle nie obchodzi, mógłby zobaczyć to miejsce. W końcu, odbiły tu swoje dłonie prawdziwe gwiazdy ;). Następnym miejscem, do którego się udaliśmy, były ruiny zamku i park. A przy tym jeszcze szkoła leśnictwa. Mogłoby się to wydawać trochę dziwne, ale to właśnie ona I jej przepiękne ogrody były tu najlepszą atrakcją. Są naprawdę przepiękne. Z tyłu szkoły trafiliśmy przypadkiem na Szlak Kolorowego Karpia, który wiedzie przez Milicz, lecz my już dalej nim nie szliśmy. Na tyłach budynku szkolnego dalej ciagnie się park i płynie rzeka. My przesiedzieliśmy tu chyba najdłużej. Na końcu poszliśmy jeszcze na deser w pobliżu słynnego starego kościoła.
I to był już właściwie koniec. Wracajac zahaczyliśmy jeszcze tylko o nasza działkę w Złotówku. Po całej tej wycieczce stwierdzam, że Milicz jest jednym z najładniejszych polskich miast, jakie odwiedziłam, i każdemu polecam tam się wybrać.

Parę zdjęc z wyjazdu możecie zobaczyć na moim Instagramie @wiksia_h (jest tam między innymi zdjęcie z tyłu tej pięknej szkoły).
Także na dzisiaj się już z Wami żegnam, życzę miłego wieczoru, pa!




niedziela, 14 maja 2017

Polska #6 - Moja majówka 2017

Witajcie znowu, czytelnicy!
Minął już ponad tydzień od zakończenia majówki. W tym roku postawiliśmy z rodziną na jednodniową regionalną wycieczkę w Polsce. Zdecydowaliśmy się w końcu na trzy miejsca, o których zaraz tu napiszę. Plus, jeżeli nie widzieliście jeszcze posta z mojej zeszłorocznej majówki to polecam zjechać trochę na dół, bo tam czeka opis miejsca wartego polecenia na wolny weekend majowy. ;)
Miejsce 1 - Zamek Książ w Wałbrzychu
Zamek Książ - trzeci co do wielkości zamek w Polsce, znajdujący się w Wałbrzychu, przy czym jest jedną z jego największych atrakcji. Budowa całego zespołu rezydencji trwała od XV do XVII wieku, jednak zwiedzającym udostępniony jest tylko piastowski zamek.
Niestety, dużo więcej osób wpadło na ten sam pomysł, co my i korek do wjazdu na parking był niemiłosiernie długi (ostrzegam, że tak może być zawsze na dni wolne, zdarza się, że brakuje miejsc na głównym parkingu). Jednak nie zrezygnowaliśmy i wjechaliśmy na górę, na główny parking.
Najpierw idzie się koło dużej liczby budek z jedzeniem i straganów, a następnie obok małego ładnego jeziorka. Chwilę później dociera się już do pierwszych budynków zamkowych. Na wielbicieli jazdy konnej czeka stajnia Książ. Po kolejnej fali  straganów znajduje się już docelowy zamek.
I tu może Was zdziwię, ale o zamkowych wnętrzach nic nie napiszę, bo była ogromna kolejka, w której stalibyśmy ze dwie godziny, na co nie mieliśmy niestety czasu. W dotatku trwał wtedy Festiwal  Kwiatów, przez co kolejka była jeszcze dwa razy dłuższa niż normalnie. Zamek z zewnątrz wyglada naprawdę bardzo ładnie, mnie bardzo zachwycił widok zamku z bocznego punktu widokowego, wygląda naprawdę bardzo majestatycznie i olśniewająco, nie dziwię się, że tyle ludzi chciało tu dziś przyjechać, piękne okazały się również fontanny fontanny i śliczne ogrody. Alternatywą jest  jeszcze Ksiażański Park Narodowy, który już na początku zapowiada się ciekawie...

 Miejsce 2 - Szczawno -  Zdrój
Szczawno - Zdrój - urokliwe miasteczko uzdrowiskowe położone w Górach Wałbrzyskich, znajdujące się tuż za granicami Wałbrzycha. Ma powierzchnię około 14 km2 i zamieszkuje je 5 tysięcy osób.
Od razu spodobało mi się to miejsce, ja ogólnie bardzo lubię polskie miasta zdrojowe, są bardzo zadbane i mają w sobie pewien urok. Do Szczawna pojechaliśmy po "wizycie" w Książu. Ku mojemu zadowoleniu, było tam dużo cieplej niż w pierwszym miejscu. Najpierw poszliśmy w kierunku tej najładniejszej i najbardziej zabytkowej części Szczawna - Zdroju, czyli na deptak wzdłuż alei przy której znajduje się pijalnia wód, najlepsze restauracje i piękny budynek Teatru Zdrojowego. I tam podobało mi się najbardziej. Czysta aleja i takie wspaniałe, odrestaurowane budynki wokół... Potem idzie się prosto, do tej starszej części miasta, jest ona trochę bardziej zaniedbana, ale i
tak nie bardzo, więc tutaj również przyjemnie się idzie, za to chwilę potem dochodzimy już do bardzo ładnego parku zdrojowego, jednej z podstawowych ateakcji miast zdrojowych. Na końcu odwiedzamy dobrze urządzona pijalnię wód, w której na szczęście nie śmierdzi siarką, a wszystkie wody nawet mi posmakowały. Potem udajemy się na obiad i na główny parking. Po drodze spotykamy jeszcze wiewiórkę, która jakby w ogóle nie bała się ludzi. Szczawno - Zdrój było chyba najlepszym miejscem z całej wycieczki, a w dodatku stąd już niedaleko do czeskiej granicy. ;)
 Pijalnia wód w Szczawnie - Zdroju
Miejsce 3 - Pałac "Krzyżowa"
Pałac "Krzyżowa" - XVIII - wieczny pałac i kompleks budynków otaczających dziedziniec, tworzą razem Międzynarodowe Centrum Konferencyjne Krzyżowa. Znajduje się ono 8 km od Świdnicy i 55 km od Wrocławia w małej wsi o nazwie Krzyżowa. Teren należał kiedyś do rodziny von Moltke.

Jednak Pałac "Krzyżowa" to nie tylko praca i konferencje. To również miejsce kontaktu z naturą i jedyna w swoim rodzaju atrakcja turystyczna w okolicy. Najpierw przykuł moją uwagę wielki dziedziniec pokryty trawą, na którym akurat pierwszego maja były rozstawione różnego rodzaju dmuchane atrakcje i trampoliny. Na terenie obiektu funkcjonuje hotel, restauracja, a nawet przedszkole! Niestety, sam pałac nie jest udostępniony turystom, ale już z zewnątrz wygląda naprawdę obiecująco. Trochę za pałacem znajduje się cały czas należące do kompleksu Muzeum II WŚ i lat komunizmu. Jest ono zrobione na świeżym powietrzu, nowocześnie i z pomysłem. Powinno spodobać się osobom w każdym wieku. W razie czego, mniejsze dzieci zawsze mogą pójść na atrakcje na dziedzińcu, które są tu rozstawiane dość często. Krzyżowa to naprawdę bardzo miłe, rodzinne miejsce, a my jeszcze spotkaliśmy tam przypadkiem swoich starych znajomych. 😁
Mimo, że Krzyżowa to naprawdę mała wieś, możemy tu dojechać pociągiem. ;)
Kompleks budynków i Pałac "Krzyżowa"


Tak więc, to była moja jednodniowa majówka, ale nie żałuję że tylko jednodniowa, bo udało mi się zobaczyć naprawdę ciekawe miejsca, które polecam również Wam. Następnego dnia z domu pojechałam jeszcze na siedmiokilometrową wycieczkę nowym rowerem, więc nie było nudy...
                                                 Podsumowanie kwietnia:
                                Od 14 do 18 kwietnia byłam na Wielkanoc w Toruniu.